Drugi linoryt w skromnej i samozwańczej plastycznej karierze.
Projektowany ręką rysunkowo niezbyt wprawną (realistycznego studium postaci nigdy nie narysuję!)
Wydłubany skalpelem i jedynym dłutem (niedrogim).
Odbijany łyżką (z braku prasy) na papierze niegraficznym.
Podarowany, by przypominał o pięknych chwilach i prostych przyjemnościach :)
ależ jest piękny…
Bardzo, bardzo lubię takie „nieprofesjonalności”. A białe kropeczki urzekły mnie całkowicie :)
aż chce się wyruszyć na spotkanie :) tak troszkę mi tu muminkowo :)
Dziękuję!
Bardzo lubię muminki, zwłaszcza w listopadzie, ale skojarzenie niezamierzone:)