Dla uporządkowania dobrych wspomnień żmudnie i pracowicie przycinałam, zginałam i kleiłam kolejne strony i okładki*… Ten album może nie jest idealnie równy i niezbyt perfekcyjnie sklejony (domowe introligatorstwo nie jest wcale łatwe), ale w przeciwieństwie do tych kupnych ma solidnie (niewiotkie!) kartki z grubego kartonu (liczę na to, że zdjęcia będą się trzymać stron bez pomocy tony kleju…), na pewno też jest niepowtarzalny:)
Niech niedoskonałości wykonania zrównoważy mu myśl z jaką został wykonany – by wspólnie utrwalić w nim najlepsze chwile minionego roku.
*Trochę to trwało, a ponieważ przygotowywałam dwa albumy, mogłam przy okazji nadrobić serialowe zaległości o znakomity „Forbrydelsen”:)
Nawet jeśli nie jest idealnie równy czy perfekcyjnie sklejony (chociaż mam wrażenie, że właśnie taki jest) wygląda bombowo! :)
super pomysł:)
:)
Od dawna (kiedyś to robiłam) myślę o tym, żeby wydrukować moje zdjęcia, po to aby ujrzały światło dzienne. Mam mnóstwo albumów i ramek ale nigdy nie mam czasu na wypełnienie ich zdjęciami. A prawda jest taka, że chętniej wracamy do tego co na papierze. Np. moje dziecko NIGDY nie ogląda zdjęć w komputerze, a ciągle wraca do albumów.
Każdy nośnik ma swoje wady i zalety, ale to fakt, to co na papierze jakoś najmilsze:) I zdjęcia i książki. Kartki przewraca się z większą uwagą…