A tak naprawdę nr 3, ale nr 1 nie załapał się na zdjęcia. Jeszcze zimową porą, od początku do końca przygotowany własnoręcznie, z niemałym trudem, bo tym razem ryza kartonów okazała się niezbyt równa… Poza kupnym czarnym papierem i kalką na przekładki, pozostałe materiały (tektury na okładki i futerał, tkaniny) zyskały w tej pracy drugie życie:) To fotoalbum w 50% upcyklingowy i w 99% naturalny (papier, bawełna, klajster i 1% syntetycznego kleju)!
Wzbogacony o sztywne etui powędrował na antypody jako urodzinowy prezent! Niech się wypełnia współczesnymi wrażeniami:) Zwłaszcza, że sama przesyłka do adresatki docierała z przygodami, przez które już po prawie trzech miesiącach mogę ujawnić tą skromną pracę;)
(pozujące tu najstarsze rodzinne fotografie czekają na swą ostateczną oprawę w albumie nr 4…)