Okrutna prawda jest taka, jak z resztą głosi slogan z piosenki, że w życiu piękne są tylko chwile.
Jako antidotum na wszystkie złe wieści ostatnich dni, dzisiejszy wielki smutek, bezmiar przelanych łez i nagle większą samotność, przywołuję wspomnienie tych dobrych, wyjątkowych, prawie trzydniowych listopadowych urodzin… Dobrze było móc zostawić całą szarą codzienność i na chwilę schronić się w cichej kapsule śnieżnej zimy i pięknych gór. Tego potrzebuję i dziś, jeszcze bardziej niż w listopadzie…
A o takim widoku za oknem będę marzyć zawsze.
Dzień 1
Kuźnice → Dolina Jaworzynki → Przełęcz między Kopami → Czarny Staw Gąsiennicowy → Murowaniec → Skupniów Upłaz → Kuźnice
Dzień 2
Palenica Białczańska → Morskie Oko → Palenica Białczańska (miała być jeszcze Rusinowa Polana, ale dzień okazał się zbyt krótki, nad czym do dziś boleję, bo tęskniłam za tym miejscem już parę dobrych lat)
Dzień 3
Dolina Małej Łąki → Polana Małołącka → Miętusi Przystop ⇒ Wesoła Cafe, Kraków!
To ten właściwy dzień, z dmuchaniem świeczek w prowizorycznym torcie, chodzeniem po szlaku przetartym jedynie przez wilcze łapy i jedzeniem ostatnich oscypków z żurawiną…