Ciąg katastrof i jedna wspaniała wystawa w MNW

Piątków trzynastego będę unikać jak ognia… Pewnego takiego piątku bezpowrotnie zaginął mi kot. A wczorajszy piątek ciągnie się już drugi dzień :(
To miał być wspaniały, od dawna wyczekany weekend. Pierwszy tegoroczny wyjazd w wytęsknione góry, akurat po tak dobrze wróżących słonecznych dniach. Poranna piątkowa ściana deszczu nie przeszkadzała mi pakować się do drogi, ale pogarszające się z godziny na godzinę warunki i prognozy w miejscu docelowym w końcu sprawiły, że do opadów atmosferycznych dołączyły łzy rozczarowania.Trochę pomogła butelka portugalskiego wina i wieczór z ciekawą książką, ale tak na naprawdę był tylko jeden entuzjasta takiego rozwoju sytuacji…
Zatem postanowiłam dać szansę Warszawie, mimo, że wymagało to dojazdu w strugach deszczu, przez przygnębiająco brzydkie i zakorkowane przedmieścia. Niestety, a zwłaszcza w taki dzień jak dziś, Centrum jest równie jak przedmieścia betonowo brzydkie, upstrzone palmą z plastiku i płachtami reklam, zatłoczone i głośne. I o ile jeszcze mogę zaakceptować kolejkę do muzealnej kasy biletowej, to nie będę łokciami zdobywać wegekanapki nawet w najbardziej uroczym lokalu…
Co zrobić, Warszawo, nie znoszę Cię! Może dam Ci jeszcze raz jakąś szansę w ciepły, słoneczny dzień… Może. Bo zapewne wówczas prędzej pójdę do żywego lasu niż w miejską dżunglę…
Satysfakcja z dnia dzisiejszego – tylko jedna – galeria pięknych, świetlistych portretów Olgi Boznańskiej w Muzeum Narodowym. Serdecznie polecam!

IMG_8559 IMG_8590

IMG_8586

IMG_8564

mnw

IMG_8566

IMG_8569

IMG_8575

IMG_8579

I wspomniany entuzjasta wieczorów piątkowych.

„Tylko Ty Pańcia, nigdzie nie wyjeżdżaj!”

IMG_2856

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*
Strona