68°N Lofoty

Marzenie spełnione.

Nawet jeśli dojazd i powrót zabrał więcej dni niż czas spędzony na miejscu, nawet jeśli nie udało się zrealizować zaplanowanych trekkingów, nawet jeśli zapach suszących się dorszy jest…hm, „trudny”… Ta wyprawa była warta każdej pupokilometrogodziny spędzonej za kierownicą bądź na siedzeniu pasażera… Zwłaszcza, że oprócz głównego celu jakim był archipelag Lofotów, miał miejsce niejeden super przystanek po drodze. Zwłaszcza, że po drodze spotkałam najprawdziwsze RENIFERY!

Wrażenia trudno opisać słowami innymi niż banalne „zapierające dech w piersiach”… Jeśli niesamowitość i monumentalność przyrody może samym swym wyglądem pokonać i zmęczyć to chyba tylko tam. Przytłaczające, surowe piękno Lofotów sprawiało, że czułam się jednocześnie bezgranicznie szczęśliwa i smutna, ale takim spokojnym smutkiem spełnionej baśni…

Może więc i bardzo dobrze się stało, że pogoda się załamała i skróciła pobyt, na więcej nie miałam już pojemności w wysmaganych zimnym wichrem głowie i duszy. Bo jeśli chodzi o serce, to kawałek po kawałku zostawiam je na północnym brzegu Bałtyku… I jest już dla mnie pewne, że tą daniną opłacę także przyszłoroczne wakacje. Nawet jeśli znowu przyjdzie mi rozbijać namiot w 3°C, zabierać na czerwcowy urlop grubą, polarową kołdrę, a z racji dnia polarnego mieć podkrążone z niewyspania oczy:) Jestem raczej takim niedzielnym podróżnikiem (czyli zwykłą turystką po prostu), ale każdy wyjazd przynosi nowe doświadczenie i chcę wierzyć, że z czasem zahartuje mnie na bardziej ekstremalne przygody. Z drugiej strony chciałabym nigdy nie utracić poczucia ekscytacji, oczekiwania i niepewności jakie mi towarzyszy gdy zaczynam podróż (na razie przez bardzo malutkie p), nawet w najbardziej banalnym kierunku… Chociaż ten akurat taki nie był:)

Pierwszy raz byłam tak daleko od domu, pierwszy raz w życiu byłam za kołem podbiegunowym, pierwszy raz widziałam słońce przez całą dobę nie znikające za horyzontem, pierwszy raz widziałam tak nieprawdopodobne krajobrazy… W tym zachwycie i zdumieniu napstrykałam całą masę tak przeciętnych zdjęć, że aż nie mogę uwierzyć:( Właśnie w chwili kiedy pomyślałam, że zrobiłam fotograficzny krok (kroczek) naprzód… Taka lekcja pokory. To głównie moja nieumiejętność i pośpiech (jakby mi ktoś miał te widoki wówczas zaraz odebrać), ale i troszkę to, że naprawdę niełatwo zamknąć Lofoty w małym, płaskim obrazku… Z pewnym fotorozczarowaniem wobec tego co widziałam w Naturze, wybrałam jednak poniższe liczne (jednak!) kadry, głównie po to, by przypominały mi, że naprawdę tam byłam i widziałam te miejsca na własne oczy! Że w szarawarach i szaliku szłam w środku „nocy” na nieziemską plażę. Że widziałam niejedną tęczę na Lofotach. Że patrząc na strome góry i turkusowe morze, w czapce i rękawiczkach (aczkolwiek z zaskakującą opalenizną na twarzy!), wypiłam niejedną kawę z nawianym arktycznymi podmuchami bialutkim piaskiem. I niech się światowi bariści chowają, to były najlepsze kawy w całym moim życiu!

Świetny informator o Lofotach i galeria znakomitych zdjęć: TU

472A2912

472A2944

472A2971

472A2920

472A2981

472A2991

472A3023

472A3026

472A2950

472A3055

472A3067

472A3087

472A3342

472A3220

472A3214

472A3119

472A3289

472A3106

Lofoty na bloga2

472A3243

472A3180

472A3368

472A3373

472A3392

472A3422

Lofoty na bloga1

472A3460

472A3455

472A3485

472A3491

472A3492

472A3509

Lofoty na bloga

472A3562

472A3590

472A3594

472A3600

472A3619

472A3629

472A3669

472A3677

472A3682

472A3696

472A3715

472A3732

472A3749

472A3779

472A3804

472A3819

Komentarze o wpisie “68°N Lofoty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*
*
Strona