Dawniej miasto lnem stojące. Kompleksowo zaprojektowane obszary przemysłowe i mieszkalne z uwzględnieniem zróżnicowanych potrzeb mieszkańców (od przedszkoli, przez domy kultury, po przydomowe ogródki!).
Dziś miasto kontrastów. Od zaniedbanych ruder, przez ciekawe rewitalizacje, po jakby plastikiem powleczoną Fabrykę Luksusu (takie polskie rozumienie loftowego prestiżu, za to w otoczeniu ruder). Od klimatycznych, działających na wyobraźnię, opuszczonych fabryk, po smutek martwych i niszczejących miejsc. Smutek tym większy, że polski len był i nadal jest przecież bardzo ceniony na świecie… Tym większy, że len (pomijając jego oczywiste ponadczasowe zalety) na fali powrotu do naturalności staje się bardzo modny. Niestety w żyrardowskich fabrykach lnu się już nie produkuje.
Choć wnętrza nieczynnej fabryki są bardzo ciekawe i fotogeniczne, wolałabym je zobaczyć w produkcyjnym ferworze… Ale i tak warto było pojechać. A jeśli nie dla industrialnych wrażeń, to dla znakomitego bistro Telegraf:) Na pyszną kawę i ciasto przed zwiedzaniem i znakomity obiad po! Tylko po to mogłabym pojechać do Żyrardowa jeszcze raz:)
Jest mi niezmiernie miło :) Dziękuję za niespodziankę. Znalazłam zdjęcia przypadkiem i trafiłam tutaj
Pozdrawiam serdecznie
:))